9 sierpnia 1996 rok. W pobliżu jeziora Czarne krąży helikopter. W pewnym momencie jego pilot dostrzega problemy z silnikiem decydując się na awaryjne lądowanie na polanie – obok dzisiejszej Alei Królowej Jadwigi. Maszyna nieszczęśliwie wadzi o linie wysokiego napięcia, a następnie z kilkunastu metrów spada na ziemię. Dwie osoby poniosły śmierć.
Dziś, niewiele osób pamięta o tragedii cywilnego helikoptera MI-2 (należącego do firmy ze Świdnika), który rozbił się w pobliżu włocławskiego jeziora. Od wypadku minęły bowiem prawie 22 lata.
Ofiarami śmiertelnymi byli pilot, 45-letni Jan Drzazga oraz 22-letnia pasażerka – Sylwia Artych. W maszynie znajdowało się wówczas siedem osób – w tym 3 i 13 letni chłopcy. Oboje wraz z resztą pasażerów przeżyli katastrofę – pomimo poważnych obrażeń ciała.
W ostatnich dniach otrzymaliśmy od jednego z czytelników TUWłocławek informację na temat pomnika upamiętniającego zdarzenie z sierpnia 1996 roku. Włocławianin podkreślił, że miejsce jest trudnodostępne i praktycznie zapomniane. Postanowiliśmy udać się na miejsce, aby z nim porozmawiać, dowiedzieć się czegoś więcej:
“Ten głaz i o to wszystko zadbała podobno rodzina. Jeżeli chodzi o helikopter – była to prywatna firma ze Świdnika wynajęta do kontroli i oprysku lokalnych lasów. W tym czasie było modne zabieranie śmigłowcami cywilnymi mieszkańców na wycieczki. Samo to, że to 3-letnie dziecko ranne w katastrofie świadczy o tym, że był to lot rekreacyjny.”
“Teren woła o pomstę do nieba. Widać, że ktoś zadał sobie trud wykonując ten pomniczek. Natomiast można powiedzieć, że płyta została wykonana przez rodzinę jednej z ofiar. Szkoda, że to miejsce wygląda w taki, a nie inny sposób.”
Sama lokalizacja pomnika z tablicą upamiętniającą ofiary katastrofy z 9 sierpnia 1996 roku znajduje się w lesie nieopodal jeziora Czarne. Osoby chcące tam dotrzeć będą musiały przedzierać się przez zarośla, idąc po nierównym, ciężkim terenie. Zdarzenie sprzed 22 lat zapisało się w karty historii miasta, jednak wydaje się być zapomniane przez włocławian. Miasto powinno zadbać o to miejsce, a w szczególności – o pamięć ofiar tej katastrofy.
Tekst :Adam Opłatkowski
W artykule piszecie o “kłopotach z silnikiem” i szukaniu miejsca do lądowania. Jak można takie niezweryfikowane bzdury publikować? Skąd macie takie informacje? Podejrzewam że z braku konkretów autor sobie sam to z palca wyssał. Ja jestem tym trzynastolatkiem, o którym wspomina artykuł i wypraszam sobie publikowanie takich bzdur!
Jezeli nie bylo problemu z silnikien to jaki byl powod katastrofy???
Pamiętam to jak dziś mój tata pracował w saniko na ul. Komunalnej miałem 8 lat z moim bratem o 10 lat starszym odbieralismy tatę z pracy ten helikopter przeleciał nad naszymi głowami my jadącym w tym samym kierunku usłyszeliśmy po chwili huk spadajacej maszyny po chwili były karetki … z tego co pamiętam mój brat pomagał ofiarom tej katastrofy …
Jestem jedná z trzech osób ktore przyczyniły sie do upamiétnienia miejsca katastrofy … Czesc ich pamiéci..